Hejka,
ostatnio
zastanawiałam się, patrząc na półkę z książkami kucharskimi w domu hostów,
dlaczego mimo posiadania książek autorstwa m.in. Jamie'go Oliver'a, Nigella'i,
czy co więcej mojego mistrza Gordon'a Ramsay'a (<3) w moim aktualnym domu
tak pełno jest produktów o treści włóż makaron na 3minuty do wody i już
obiad gotowy, czy 2minuty ryż w wodzie i już po
kłopocie. No właśnie, u Anglików pośpiech w jedzeniu to podstawa, a
przecież tak samo jak my, Polacy, dobra trwa u nich 24h... (no i oszczędzają
przecież czas na sprzątaniu, bo tego nie robią), więc dlaczego te cudowne
książki kucharskie oraz magazyny o tytule healthy food leżą na
półce odłogiem?!
Zacznę jednak od tego, że jestem/byłam (:D) osobą bardzo wybredną, jeśli chodzi o jedzenie. Przed wyjazdem nie jadłam prócz ziemniaków żadnych warzyw, za mój podstawowy posiłek służyły tosty, czy też jajecznica oraz Pepsi, na obiad natomiast uwielbiałam przyrządzać włoską kuchnię (<3), czy filety z kurczaka w różnej postaci i w sumie jadłam zazwyczaj tylko to :p. Owszem, dla rodziców często robiłam obiady, składające się z innych składników, jak np dania z dzika, jelenia, dodatkowo warzywa, bo uwielbiam gotować i przyszłość z tym wiążę, jak również i piec, ale jeść tu ciast nie zamierzam :) Ale miałam ogromny trud w Polsce do przekonania się po prostu do jedzenia 80% tego, co 'normalny człowiek jeść powinien', a dokładniej to po prostu je. Wraz z wyjazdem, postanowiłam to zmienić...
Większość rzeczy okazywało się ku mojemu zaskoczeniu... naprawdę dobrych! Części jednak nie poleciłabym nikomu. oczywiście będę tu pisała nie tylko o kuchni angielskiej, po prostu o rzeczach, które w ciągu ostatnich 10dni miałam możliwość tu spróbować ;)
1. Hamburger - tak
Och, to było wydarzenie, bo kiedyś postanowiłam go nigdy nie zjeść :p Nie lubię po prostu McDonald’s (a hamburger zawsze mi się kojarzył z ową firmą) i prócz nuggetsów, których i tak nie lubię, nigdy nic innego z mięsem tam nie jadłam. Po prostu z zasady, że nie mam ochoty na to mięśo. Dodatkowo nie jem/jadłam warzyw, więc to tym bardziej mnie nie przekonywało do spróbowania owych kanapek ;) Może porównywanie każdego hamburgera do loga McDonald's nie jest słusze, lecz po prostu tak u mnie było. Jak usłyszałam, że mamy jeść hamburgery, przestraszyłam się, ale stwierdziłam, że skoro postanowiłam próbować wszystkiego, to tak będzie! Na szczęście nie zawierał on warzyw. Uf.. Poprosiłam o trochę żółtego sera i smakował... bardzo dobrze! :) Szczerze! Fakt, dało się wyczuć, że mięso zostało wyjęte prosto z paczki, podpieczone i włożone do bułki, ale naprawdę bylo dobre.
2. Łosoś - tak
Po zajrzeniu do lodówki przeraził mnie widok kawałków łososia. Był on prawie na każdej półce... Powiem szczerze: moja nie była zbyt ciekawa.. Ale się to zmieniło, gdy łosoś z makaronem w sosie śmietanowym znalazł się na poniedziałkowy obiad. Szczerze? Był nawet taki nawet :D Dodatkowo zjadłam marchewkę i groszek, co dla mnie również jest osiągnięciem :p (bo to warzywo :p)
Łosoś - tak tak tak
Drugi raz z łososiem (predwczoraj_ był o wieeele lepszy. Hostka pierwszy raz użyła książki kucharskiej i włożyła trud w jego zrobienie, bo owy łosoś nie był wyjęty z torebki już zrobiony, przyprawiony i jedynie podany na talerz, jak z 90% dań bywa, ale był zapieczony w koszulce wraz z warzywami i ziemniakami w piekarniku. Powiem szczerze, że jej trud (!) się opłacił, bo naprawdę w tym momencie polubiłam łososia.
3. Tuńczyk - tak
Jakoś 2dni temu hości poprosili mnie, żebym przygotowała tuńczyka z majonezem. Po otworzeniu puszki poczułam zapach niczym z karmy dla mojego kota (w końcu, w karmie jest tuńczyk :p) i już miałam dość... Postanowiłam jednak zrobić go z tym majonezem i schłodzić w lodówce, a potem dodać kukurydzę, mimo iż mnie o to nie prosili, ale wiedziałam, że pasuje. Spróbowałam z ogromną niechęcią (przypominam, że wciąż tuńczyk kojarzył mi się z moim kotem) i mi jednak zasmakował. Amazing.
4. Pizza - nie
Z okazji 13tych urodzin Fergusa wybraliśmy się na pizzę. Och, to była męka. Pizza była naprawdę niedobra... Ciasto - niedopieczone, za sosy trzeba dopłacić, a hości ich nie wzięli, więc było trochę sucho, sos był.. hm.. nie wiem, jakby pomidory nie były zbyt świeże .. Im pizza smakowała, była normalna. Dla mnie - tragedia i nie polecam.
5. Kiełbaski - nie nie nie
Nie mam pojęcia z czego robią mini kiełbaski, ale wolałam się nie pytać, bo moja mina mogłaby być niemiła. Szukałam kolejnych w lodówce, by sprawdzić opakowanie, ale może i na szczęście nie znalazłam. Po prostu nie mam pojęcia z czego robią kiełbaski, ale wiem jedno - nie są zjadliwe.
6. Frytki - nie
Ohohhoho, angielskie chips do naszych polskich frytek w sumie nic podobnego nie mają.. Nie mam pojęcia dlaczego, ale frytki są całkowicie inne w smaku, jakieś większe i niedobre :p
7. Humus- tak tak tak
w Polsce zawsze przerażał mnie fakt, że jest to pasta z ciecierzycy. Jakoś od razu mnie odrzucało z powodu na ciecierzycę i wiadomo, nawet nie myślałam, żeby móc to zjeść. Tutaj? Och, uwielbiam! Naprawdę uwielbiam snacksy humusem. Naprawdę pyszne totalnie.
8. Kuskus - tak
czy do kuchni indyjskiej, czy akuratnie tutaj afrykańskiej zawsze mi było jakoś nie po drodze. Po prostu nie moje smaki. Postanowiłam jednak spróbować kuskus i powiem szczerze, pyyyyycha. Fakt, że nasz kuskus polegał na zalaniu wrzątkiem i zamknięcia, i niedodawania żadnych dodatków, bo cały bulion był w środku, więc nie było zabawy z gotowaniem of kors, no ale był naprawdę dobry. ;)
9. Chipsy z octem - tak/nie
gdy dostałam miseczkę z chipsami, wzięłam pierwszego i zastanawiało mnie, dlaczego pali mnie trochę w język.. zapytałam się co to za smak. Hostka pokazała mi opakowanie, a moje oczy zrobiły się naprawdę duże.. Były nawet dobre, ale nadal w Polsce nie kupiłabym chipsów o smaku octu...
10. Lukrecja - nie nie nie
Dawno nie miałam takiego zaskoczenia, jak wtedy gdy Katie podała mi do ręki czarną żelkę, wzięłam ją do buzi iii okazało się, że to lukrecja, której naprawdę nie lubię. Smak niedobrego syropu na kaszel do mnie nie przemawia.. Anglicy natomiast opychają się nimi. Ugh.
11. Chleb - nie
dlaczego nie ma tu np normalnego chleba? Jedynie chleb tostowy.. Stąd zapiekamy go w tosterze, bo taki 'surowy' nie smakuje zbyt dobrze..
12. Masło - nie
Nie mam pojęcia co znajduje się w tym maśle (fakt, wiem, bo czytałam skład i sól zawiera niby tylko 1,5%) jednakże jest ono tak słone, że nie ogarniam. Każde!
13. Bananowy bochenek - tak
ani chleb, ani ciasto - po prostu mokre, gumowe, mocno bananowe coś, co swoim wyglądem ani opisem nie zachwyca, ale smakuje wyśmienicie!
14. Apple crumble - tak
wyczytalam na internecie 'typowo angielskie, w smaku anielskie'. zgadzam się! w Polsce nigdy jabłka z kruszonką mnie nie ruszały.. może dlatego, że zazwyczaj zawierały cynamon, a tutaj nie? nie wiem. wiem jedno, pycha!
15. Kurczak - tak
w sumie nic nowego ani trudnego. Hości kupili kurczaka, posypali go przyprawami, wokół ułożyli ziemniaki i tadam. Gotowe, no ale dobre, więc się nie przyczepię ;p
16. Lasagne - tak
O, zapomniałam o lasagne. Była naprawdę bardzo dobra i nie mogę powiedzieć nic złego, bo to kuchnia włoska, którą uwielbiam, więc po prostu tak! I zapomniałam, ale hostka przygotowywała ją samodzielnie, a nie jakbym się spodziewała, wyjęła ją z torebki, więc naprawdę respect!
Ogólnie poza tym
jem na śniadania, czy na lunch owy chleb tostowy z dżemem truskawkowym, czy
truskawki z melonem, czy płatki (oni jedzą owisankę, o fufuf :p), szynkę, ale
tego tu wspominać nie trzeba.Dodatkowo powiem tak: cała kuchnia i spiżarnia
zawiera produkty o treści 'do zrobienia w 5minut'. To jest najgorsze. Oni nie
spędzają jak np ja w domu, czasem kilku godzin nad robieniem jedzenia.Dziś chyba padł rekord w ich kuchni i to zrobiony przeze
mnie, rekord w postaci stania przy kuchence,bo musiałam usmażyć już gotowe
kuleczki mięsne, potem dodać of kors gotowy sos i je poddusić 30minut
i w międzyczasie ugotować makaron. No ale cały ten proces trwał ok 45minut,
więc to naprawdę długo dla dzieci! Normalnie nigdy nie widzę, żeby stali przy
patelni i np coś smażyli. Zazwyczaj jest z puszki i to zimne, a kurczaka jak
wsadzili do piekarnika, to tak się smażył i nic się nie działo :p Mimo
wszystko, są cudowni ;)Zacznę jednak od tego, że jestem/byłam (:D) osobą bardzo wybredną, jeśli chodzi o jedzenie. Przed wyjazdem nie jadłam prócz ziemniaków żadnych warzyw, za mój podstawowy posiłek służyły tosty, czy też jajecznica oraz Pepsi, na obiad natomiast uwielbiałam przyrządzać włoską kuchnię (<3), czy filety z kurczaka w różnej postaci i w sumie jadłam zazwyczaj tylko to :p. Owszem, dla rodziców często robiłam obiady, składające się z innych składników, jak np dania z dzika, jelenia, dodatkowo warzywa, bo uwielbiam gotować i przyszłość z tym wiążę, jak również i piec, ale jeść tu ciast nie zamierzam :) Ale miałam ogromny trud w Polsce do przekonania się po prostu do jedzenia 80% tego, co 'normalny człowiek jeść powinien', a dokładniej to po prostu je. Wraz z wyjazdem, postanowiłam to zmienić...
Większość rzeczy okazywało się ku mojemu zaskoczeniu... naprawdę dobrych! Części jednak nie poleciłabym nikomu. oczywiście będę tu pisała nie tylko o kuchni angielskiej, po prostu o rzeczach, które w ciągu ostatnich 10dni miałam możliwość tu spróbować ;)
1. Hamburger - tak
Och, to było wydarzenie, bo kiedyś postanowiłam go nigdy nie zjeść :p Nie lubię po prostu McDonald’s (a hamburger zawsze mi się kojarzył z ową firmą) i prócz nuggetsów, których i tak nie lubię, nigdy nic innego z mięsem tam nie jadłam. Po prostu z zasady, że nie mam ochoty na to mięśo. Dodatkowo nie jem/jadłam warzyw, więc to tym bardziej mnie nie przekonywało do spróbowania owych kanapek ;) Może porównywanie każdego hamburgera do loga McDonald's nie jest słusze, lecz po prostu tak u mnie było. Jak usłyszałam, że mamy jeść hamburgery, przestraszyłam się, ale stwierdziłam, że skoro postanowiłam próbować wszystkiego, to tak będzie! Na szczęście nie zawierał on warzyw. Uf.. Poprosiłam o trochę żółtego sera i smakował... bardzo dobrze! :) Szczerze! Fakt, dało się wyczuć, że mięso zostało wyjęte prosto z paczki, podpieczone i włożone do bułki, ale naprawdę bylo dobre.
2. Łosoś - tak
Po zajrzeniu do lodówki przeraził mnie widok kawałków łososia. Był on prawie na każdej półce... Powiem szczerze: moja nie była zbyt ciekawa.. Ale się to zmieniło, gdy łosoś z makaronem w sosie śmietanowym znalazł się na poniedziałkowy obiad. Szczerze? Był nawet taki nawet :D Dodatkowo zjadłam marchewkę i groszek, co dla mnie również jest osiągnięciem :p (bo to warzywo :p)
Łosoś - tak tak tak
Drugi raz z łososiem (predwczoraj_ był o wieeele lepszy. Hostka pierwszy raz użyła książki kucharskiej i włożyła trud w jego zrobienie, bo owy łosoś nie był wyjęty z torebki już zrobiony, przyprawiony i jedynie podany na talerz, jak z 90% dań bywa, ale był zapieczony w koszulce wraz z warzywami i ziemniakami w piekarniku. Powiem szczerze, że jej trud (!) się opłacił, bo naprawdę w tym momencie polubiłam łososia.
3. Tuńczyk - tak
Jakoś 2dni temu hości poprosili mnie, żebym przygotowała tuńczyka z majonezem. Po otworzeniu puszki poczułam zapach niczym z karmy dla mojego kota (w końcu, w karmie jest tuńczyk :p) i już miałam dość... Postanowiłam jednak zrobić go z tym majonezem i schłodzić w lodówce, a potem dodać kukurydzę, mimo iż mnie o to nie prosili, ale wiedziałam, że pasuje. Spróbowałam z ogromną niechęcią (przypominam, że wciąż tuńczyk kojarzył mi się z moim kotem) i mi jednak zasmakował. Amazing.
4. Pizza - nie
Z okazji 13tych urodzin Fergusa wybraliśmy się na pizzę. Och, to była męka. Pizza była naprawdę niedobra... Ciasto - niedopieczone, za sosy trzeba dopłacić, a hości ich nie wzięli, więc było trochę sucho, sos był.. hm.. nie wiem, jakby pomidory nie były zbyt świeże .. Im pizza smakowała, była normalna. Dla mnie - tragedia i nie polecam.
5. Kiełbaski - nie nie nie
Nie mam pojęcia z czego robią mini kiełbaski, ale wolałam się nie pytać, bo moja mina mogłaby być niemiła. Szukałam kolejnych w lodówce, by sprawdzić opakowanie, ale może i na szczęście nie znalazłam. Po prostu nie mam pojęcia z czego robią kiełbaski, ale wiem jedno - nie są zjadliwe.
6. Frytki - nie
Ohohhoho, angielskie chips do naszych polskich frytek w sumie nic podobnego nie mają.. Nie mam pojęcia dlaczego, ale frytki są całkowicie inne w smaku, jakieś większe i niedobre :p
7. Humus- tak tak tak
w Polsce zawsze przerażał mnie fakt, że jest to pasta z ciecierzycy. Jakoś od razu mnie odrzucało z powodu na ciecierzycę i wiadomo, nawet nie myślałam, żeby móc to zjeść. Tutaj? Och, uwielbiam! Naprawdę uwielbiam snacksy humusem. Naprawdę pyszne totalnie.
8. Kuskus - tak
czy do kuchni indyjskiej, czy akuratnie tutaj afrykańskiej zawsze mi było jakoś nie po drodze. Po prostu nie moje smaki. Postanowiłam jednak spróbować kuskus i powiem szczerze, pyyyyycha. Fakt, że nasz kuskus polegał na zalaniu wrzątkiem i zamknięcia, i niedodawania żadnych dodatków, bo cały bulion był w środku, więc nie było zabawy z gotowaniem of kors, no ale był naprawdę dobry. ;)
9. Chipsy z octem - tak/nie
gdy dostałam miseczkę z chipsami, wzięłam pierwszego i zastanawiało mnie, dlaczego pali mnie trochę w język.. zapytałam się co to za smak. Hostka pokazała mi opakowanie, a moje oczy zrobiły się naprawdę duże.. Były nawet dobre, ale nadal w Polsce nie kupiłabym chipsów o smaku octu...
10. Lukrecja - nie nie nie
Dawno nie miałam takiego zaskoczenia, jak wtedy gdy Katie podała mi do ręki czarną żelkę, wzięłam ją do buzi iii okazało się, że to lukrecja, której naprawdę nie lubię. Smak niedobrego syropu na kaszel do mnie nie przemawia.. Anglicy natomiast opychają się nimi. Ugh.
11. Chleb - nie
dlaczego nie ma tu np normalnego chleba? Jedynie chleb tostowy.. Stąd zapiekamy go w tosterze, bo taki 'surowy' nie smakuje zbyt dobrze..
12. Masło - nie
Nie mam pojęcia co znajduje się w tym maśle (fakt, wiem, bo czytałam skład i sól zawiera niby tylko 1,5%) jednakże jest ono tak słone, że nie ogarniam. Każde!
13. Bananowy bochenek - tak
ani chleb, ani ciasto - po prostu mokre, gumowe, mocno bananowe coś, co swoim wyglądem ani opisem nie zachwyca, ale smakuje wyśmienicie!
14. Apple crumble - tak
wyczytalam na internecie 'typowo angielskie, w smaku anielskie'. zgadzam się! w Polsce nigdy jabłka z kruszonką mnie nie ruszały.. może dlatego, że zazwyczaj zawierały cynamon, a tutaj nie? nie wiem. wiem jedno, pycha!
15. Kurczak - tak
w sumie nic nowego ani trudnego. Hości kupili kurczaka, posypali go przyprawami, wokół ułożyli ziemniaki i tadam. Gotowe, no ale dobre, więc się nie przyczepię ;p
16. Lasagne - tak
O, zapomniałam o lasagne. Była naprawdę bardzo dobra i nie mogę powiedzieć nic złego, bo to kuchnia włoska, którą uwielbiam, więc po prostu tak! I zapomniałam, ale hostka przygotowywała ją samodzielnie, a nie jakbym się spodziewała, wyjęła ją z torebki, więc naprawdę respect!
Więcej info. nt dziwnych rzeczy napotkanych w angielskich sklepach tj rzeczach które mnie lekko zszokowały, będą w innym poście.
Ogarnęłam, że komentarze nie były włączone dla wszystkich... wybaczcie! i dziękuję za tyle pod ostatnim postem, mimo iż były tylko dla kont google. ;)
See U.
Szmato pierdolona, co ty sobie kurwa myslisz, moj syn nie spi i czeka przeszlo 12345 godzin na Twoj wpis, zrobie Ci wjazd na chatę i skonczy sie kurwa Dzien Dziecka, lampucero pierdolona, zrobie ci z dupy jesien sredniowiecza jakiego w Anglii nie widzieli
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHA <3 nie wiem kim jesteś, ale I love U.
Usuńhahahha rozbawił mie ten komentarz u góry xD
OdpowiedzUsuńP.s lubie twojego bloga, przypomina mi moja prace przez 3 miesiace, szkoda ze sie skonczyło jak sie skończyło.
Haha, mnie też ;)
UsuńOjej, dziękuję. ps mogę wiedzieć co się stało?
wywaliła mnie za to ze jej powiedziałam ze jestem nieszczesliwa ;/
Usuńnapisz posta co oni jedza, wszystko maja gotowe czy sami gotuja? bo ja nawet miałam gotowe obrane ziemniaki z puszki co mnie najbardziej śmieszyło
O.o ja mam ziemniaki w paczkach po cztery :p hahaahha.
Usuńa serio byłaś?