poniedziałek, 8 lipca 2013

11. po długiej nieobecności

Hejka.
zdj.z Hyde Parku
Przepraszam za długą nieobecność. Wyniki matur były 28.06., przebywałam wtedy w przymierzalni w Primarku, a gdy dostałam smsa od siostry z wynikami zaczęłam krzyczeć ze szczęścia na cały sklep.Z tej okazji postanowiłam wyjść wieczorem z dziewczynami. Chyba moja radość była zbyt ogromna, bo do domu musiałam jechać taxą, gdyż zgubiłam się 10minut od mojego domu, a wcześniej w autobusie obudził mnie dźwięk krzyczącego kierowcy 'last stop! last stop'.. A więc weekend spędziłam w łóżku z powodu braku sił do życia po piątku. ;)
Następnie od poniedziałku, po przejrzeniu planów studiów zaczęłam rozmyślać, czy aby na pewno ekonomia, czy finanse i rachunkowość to to, co chcę robić w życiu.. Okazało się, że nie! A więc zmieniłam kierunek na gospodarkę turystyczną - również na UEP. Miałam wiele wątpliwości, dlatego nie byłam w stanie tu pisać, ale teraz jestem pewna tego co chcę robić w przyszłości i wiem na co chcę iść ;)
A więc wybaczcie za nieobecność (miło, że spora grupa osób wchodziła tutaj codziennie!), ale od dzisiaj już jestem normalnie.

Po pierwsze:
dzisiaj minął pierwszy MIESIĄC mojego pobytu w UK :D
Dobrze mi tu, jednak wiem, że dłużej, niż do września nie dałabym radę ze względu na moje kochane osóbki, które na mnie czekają (buzi ;*), ale ogolnie rodzinka cudowna.

W sobotę miałam spotkać się z dziewczynami, jednakże umawianie się na Trafalgar Square i znalezienie siebie należy z cudem, a więc z tego co się okazało, każda przez godzinę każdej szukała no i się nie udało :( No ale wybrałam się na shopping na Oxford Street i of kors wydałam całą kasę w pierwszym, gdyż największym Primarku (aż mi zabrakło na picie w drodze powrotnej, a upał maksymalny). Stwierdziłam tego dnia również, że naprawdę uwielbiam tutejszych ludzi! Kogokolwiek bym nie zapytała o drogę, mimo iż najczęściej nie wie, śpieszy mi z pomocą za pomocą mapy, telefonu, czy też zaczepienia innych osób i zapytania się dla mnie o drogę. Było tak naprawdę wczoraj wieeeele razy!;) Nie wspominając, że strasznie lubię tutejszych sprzedawców. Za każdym razem proszę o chwilę, bo chcę zawsze wydać masę drobnych, które zawsze dostaję i szukam nominałów tych monet, bo zgubne jest to, że poniżej funta, najmniejsze nominały mają największe rozmiary, a największe najmniejsze...  (już coraz krócej przypatruję się monetom, ale nadal mi zabiera to chwilkę), no i w tym momencie sprzedawca w 90% przypadków pyta się skąd jestem, od jak długo, co robię i jak mi się podoba. A więc rozmowa ze sprzedawcami to normalka. ;)
Najweselsza akcja odbyła się tydzień temu, kiedy zauważyłam polski sklep. Z wesołą miną postanowiłam wejść. Nie miałam ochoty na żadne mąki, makarony, czy batoniki, ale kupiłam.. dwa Lechy :p Na koniec zakupów kobieta pyta się mnie skąd jestem, odpowiedziałam, że z Polski, a ta do mnie: to dlaczego cały czas mówisz do mnie po angielsku?! Jakoś nie skojarzyłam, że sklep z polską żywnością może prowadzić Polka :p
Okej, przeszłam z sobotniego planu na info o sklepie :p No więc wracając do soboty. Po wydaniu wszystkich pieniędzy w Primarku postanowiłam jechać wypocząć w Hyde Parku. Weszłam do sklepu znajdującego się przy metrze (tak, został mi aż funt, wiec postanowiłam poszaleć z kupnem puszki Pepsi). Sprzedawca zadał mnie pytanie skąd jestem, a następnie, czy przypadkiem nie poszukuję chłopaka. Usłyszawszy przeczącą odpowiedź i tak zawołał jakiegoś wesołego 17latka, który się do mnie szczerzył mówiąc, że może być moim mężem. Wyśmiałam go i zapytałam o drogę. Powiedział, że może mnie zaprowadzić, jednakże nie powie mi gdzie mam iść, bo on chce iść ze mną. Podziękowałam miłemu koledze i mimo jego wołań, pomachałam mu grzecznie i poszłam dalej. W hyde parku ludzi masa.. Spowodowane oczywiście to jest upalną pogodą, popularnością miejsca, ale również... jak potem się okazało festiwalem Summer Time. Dzień wcześniej grał Bon Jovi, dnia gdy byłam w HP The Rollling Stones'i, następnie m.in. jeszcze będzie Elton John, czy Jennifer Lopez. Więc w sumie nie dziwię się, że takie tłumy ludzi leżą/siedzą wszędzie, skoro muzykę było słychać naprawdę z daleka (a 60f za wejście płacą nieliczni :p). A co do znalezienia tego festiwalu, to tam naprawdę, po prostu leżąc sobie i chillując na trawie uslyszałam muzykę. Zainteresowana zaczęłam się pytać ludzi, którzy tym razem sami nie wiedzieli co się tam dzieje. Następnie dowiedziałam się, że trwają tam koncerty, a więc przeszłam po jakiś połoninach z 2km jak nic i znalazłam się koło sceny. Wokół właśnie spostrzegłam te tłumy ludzi, ale postanowiłam wracać, więc wybrałam się w stronę metra.

Niedziela jednak okazała się ciekawsza, bo udało mi się w końcu spotkać z Pauliną! :) Pierwszy raz od dawna musialam wstać o 7.00! (w końcu tutaj wstaję o 7.40 - ciekawe co to będzie jak zacznie się październik :c). Ogarnęłam się szybko i pobiegłam na 7.55 na pociąg. O 8.20 byłam na Waterloo i czekałam na 8.43 na kolejny pociąg, tym razem do Windsor. Po godzinie dojechałam i się spotkałyśmy. Okazało się, że wstęp na zamek kosztuje ok 20f, a że moja droga tutaj tyle samo wyniosła...jakoś nie widziało nam się wydawać tylu pieniędzy i po prostu oglądałyśmy zamek z zewnątrz. Następnie udałyśmy się do sklepu po jedzenie i picie na piknik, i opalałyśmy się leżąc przy Tamizie. Oczywiście doszło do tego, że spaliłam się tak okropnie, że do teraz ledwo żyję i naprawdę błagam, żeby mi skóra nie zeszła! A teraz kilka fotek z wczoraj:

See U.

3 komentarze:

  1. jako że już niedługo sama spakuję walizkę i wyruszę na podbój Anglii, czytam wszelkie możliwe aupairowe blogi - Twój jest naprawdę bardzo fajny ;DD ! Strasznie miło się to czyta, aż się nie mogę doczekać, kiedy sama będę miała co opisywać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej, dziękuję Ci bardzo! straaaaasznie mi miło, naprawdę :D
      życzę powodzonka i dodaję do obserwowanych Twojego bloga. Czekam na pierwszą notkę z UK!

      Usuń
  2. czemu tu tak pusto ?

    OdpowiedzUsuń

Witam i dziękuję za pozostawienie komentarza ;)